Rozkochała w sobie Bonda, to dlaczego by i nie kosmochemika Clémenta? W „Pięknym poranku” Léa Seydoux uwodzi widzów zwyczajnością. Ale jest to zwyczajność w bardzo francuskim stylu: wygładzona, bardzo poetycka, chwilami snobistyczna. Ktoś umiera, ktoś kocha, ale ważne, żeby Goethe trafił na właściwe miejsce na półce w domowym księgozbiorze, był czas na rozmowę o filmie, sztuce i kosmosie. Życiowo i nie zarazem. Prawdziwie i sztucznie jednocześnie.
Fragment pochodzi z artykułu opublikowanego pod adresem: https://film.interia.pl/recenzje/news-piekny-poranek-zakochana-lea-seydoux-recenzja,nId,6462922
Zapraszamy do zapoznania się z pełną treścią artykułu